HOH i pozaziemskie zycie, Biotechnologia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KOMENTARZ
ZADZIWIENIA
Philip Morrison
HOH i pozaziemskie ýycie
my jako HOH. Sens nie uleg¸
zmianie Ð wzr nadal opisuje cz-
steczk«, w ktrej dwa atomy wodoru
przy¸czone s do jednego tlenu. Cho-
ciaý HOH kojarzy si« z tworem prostym
jak drut, rzeczywista czsteczka jest zgi«-
t, symetryczn zbitk trzech prawie sfe-
rycznych komponentw. Z takich cz-
steczek sk¸ada si« niemal dwie trzecie
cia¸a doros¸ego cz¸owieka. Nie ufajmy
jednak pozorom Ð w teatrze ýycia woda
jest tylko scen, miejscem akcji. Prawdzi-
wi aktorzy to czsteczki w«glowe, znacz-
nie bardziej skomplikowane. Z nich orga-
nizmy konstruuj wi«kszoæ zawi¸ych
molekularnych elektromechanicznych
mikrouk¸adw, znajdujcych si« w kaý-
dej z komrek i pe¸nicych funkcj« za-
padek, klamer, rur czy elektrod.
Destrukcyjne zderzenia z wysoko-
energetycznymi fotonami lub szybko
poruszajcymi si« atomami mog roz-
rywa czsteczki lub pozbawia je
pewnych sk¸adnikw. Zgubna jest
rwnieý nadmiernie wysoka tem-
peratura, zbyt niska natomiast cz-
steczek nie niszczy, spowalnia tyl-
ko lub zatrzymuje ich reakcje.
Hydromaszyneria chemiczna jest
zwizana z wodnym ærodowi-
skiem. Gdy brakuje wody, czsteczki
biologiczne nie funkcjonuj prawid¸o-
wo; jej obecnoæ to oznaka ãgoæcinno-
æciÓ danego ærodowiska.
Wizanie chemiczne wymaga bliskie-
go kontaktu mi«dzy atomami. Wiemy
jednak, ýe samotny atom wodoru w
ciemnych pustkowiach naszej galaktyki
zderza si« z innym atomem nie cz«æciej
niý raz na kilka tysi«cy lat. Nie powin-
niæmy zatem oczekiwa cudw, skoro
nawet tutaj, na Ziemi, ewolucja ýywych
form post«powa¸a bardzo wolno. ûycie
moýe powsta tylko w pewnym okreælo-
nym czasie odpowiadajcym okresowi
trwania gwiazd Ð tylko tam, gdzie cz-
steczki i atomy poszturchuj si«, wza-
jemnie nie niszczc. Taka g«stoæ mate-
rii jest bliska wartoæci obserwowanej dla
ciek¸ej HOH (nieprzypadkowo wybra-
nej przez ludzi jako jednostkowa).
Inny niezb«dny warunek to d¸ugo-
czasowy dop¸yw dajcej si« wykorzy-
sta energii nap«dzajcej przemiany che-
miczne. S¸oÄce dostarcza nam æwiat¸a,
ktre rwnomiernym strumieniem wy-
cieka z termonuklearnego pieca w jego
jdrze. Wodr spala si« na hel, wyzwo-
lon energi« unosz fotony. My jednak
ýyjemy nie tyle bezpoærednio dzi«ki s¸o-
necznemu æwiat¸u, ile dzi«ki poæredni-
czcym substancjom. Z wody oraz ga-
zw atmosferycznych na molekularnych
warsztatach tkackich zielonych roælin
æwiat¸o tka nasze skrobiowe poýywie-
nie i wolny tlen.
Chemia ýycia wykorzysta¸a wodr
rwnieý w pewien mniej typowy spo-
sb. Normalne wizania chemiczne
powstajce dzi«ki przeniesieniu lub
uwsplnieniu elektronw mi«dzy ato-
mami s wystarczajco silne, aby za-
pewni czsteczkom spjnoæ. Procesy
biochemiczne wymagaj jednak rw-
¸adowane atomy ssiednie, jeæli takie
znajd si« w pobliýu.
Wizanie tego typu nazywamy wo-
dorowym, poniewaý istnieje dzi«ki obu
sk¸adnikom atomu wodoru. Jest d¸uý-
sze od typowych wizaÄ elektronowych
i dziesi«ciokrotnie s¸absze. Pospolicie
wyst«puje w najwaýniejszych czstecz-
kach biologicznych, rwnieý w samym
DNA, dajc szans« pewnej modyfikacji
w¸aæciwoæci chemicznych tych moleku¸.
Bardzo moýliwe, ýe jedynym ærodowi-
skiem odpowiednim do utrzymania
i ewolucji ýycia s roztwory bogate
w wodr, w ktrych mog si« ¸atwo
tworzy wizania wodorowe.
ûaden rozpuszczalnik tego typu nie
dorwnuje pod tym wzgl«dem HOH.
Czsteczki alkoholi s na przyk¸ad bar-
dziej skomplikowane. Inni kandydaci,
jak ciek¸y amoniak (NH
3
) lub fluorowo-
dr (HF), wyst«puj w kosmosie nie-
zmiernie rzadko. ûycie jest dla nas tyl-
ko tym, co potrafimy jako ýycie
rozpozna; na razie wydaje si« jed-
nak, ýe wizanie wodorowe stano-
wi jego konieczny warunek. årodo-
wiskiem idealnym pozostaje zatem
HOH. Woda, jak wiemy, ma rw-
nieý inne nietypowe w¸aæciwoæci,
na przyk¸ad zwi«kszanie obj«toæci
przy zamarzaniu, te jednak maj zna-
czenie raczej drugorz«dne. Zwizek
HOH jest wyrýniony g¸wnie przez
sw dost«pnoæ.
ûaden atom w cigle dojrzewajcym
Wszechæwiecie nie dorwnuje rozpo-
wszechnieniem najprostszemu i najlýej-
szemu Ð wodorowi. Drugi w kolejnoæci,
hel, wyst«puje dziesi«ciokrotnie rzadziej
i nie wchodzi ¸atwo w reakcje chemicz-
ne. Te dwa rodzaje atomw, H i He,
w formie gorcego jednorodnego gazu,
stanowi¸y przed narodzinami gwiazd
ca¸e bogactwo kosmosu. Atomy ýadne-
go innego pierwiastka nie wyst«puj
dziæ w wi«kszej liczbie niý jedna tysi«cz-
na liczby atomw wodoru. Niezaleýnie,
czy pospolite, czy rzadkie, wszystkie s
produktami skomplikowanych proce-
sw zachodzcych wewntrz gwiazd,
w wyniku ktrych jedne trafiaj w ko-
ûaden pierwiastek w cigle
ewoluujcym kosmosie nie jest
rozpowszechniony tak jak wodr.
nieý innych wizaÄ Ð delikatnych, kt-
rych kreacj i roz¸czaniem mog¸oby ste-
rowa ærodowisko. Te szczeglne, nie-
zwykle waýne po¸czenia s tworzone
nie za pomoc elektronw, lecz przez
ca¸y atom wodoru.
W izolowanym atomie wodoru poje-
dynczy elektron rozk¸ada si« sferycznie
wok¸ protonu. Wizanie, ktre ¸czy ten
atom z jakimkolwiek innym, ma najcz«-
æciej tzw. kowalencyjny charakter, co
oznacza, ýe elektron jest dzielony pomi«-
dzy dwa atomy. Proton traci wwczas
centraln pozycj« wzgl«dem elektronu,
atom wodoru zaæ przestaje by sfer.
Z jednej jego strony (przeciwnej do wi-
zania kowalencyjnego) pojawia si« do-
datni ¸adunek. S to warunki sprzyjajce
wykszta¸ceniu innego, duýo s¸abszego
wizania chemicznego. Dodatni ¸adunek
b«dzie bowiem przyciga ujemnie na-
å
WIAT
N
AUKI
Lipiec 1997
83
Z
najom formu¸« H
2
O przedstaw-
smos na skutek wybuchw, inne zaæ
wyp¸ywaj na zewntrz spokojnie.
Trzeci pierwiastek pod wzgl«dem
rozpowszechnienia, tlen niezb«dny do
oddychania, to spuæcizna po dawnych
gwiazdach, ktrych gazowe i py¸owe
szcztki utworzy¸y niegdyæ m.in. S¸oÄ-
ce. Nasza gwiazda jest kiepskim chemi-
kiem, nieliczne ma¸e czsteczki poja-
wiaj si« wy¸cznie w jej atmosferze.
Specjalnoæ gwiazd to synteza termoj-
drowa. Gorca plazma s¸onecznego
wn«trza zawiera tylko fragmenty ato-
mw i uwolnione elektrony. Prawie 90%
atomowej materii Galaktyki wyst«puje
w tej w¸aænie formie, wykluczajcej
obecnoæ uk¸adw molekularnych.
Sir Fred Hoyle, na ktrego oryginal-
ne pomys¸y zawsze moýna liczy, w po-
wieæci
The Black Cloud
(Czarna chmura)
przedstawi¸ wizj« ýycia ca¸kowicie
odmiennego Ð czerpicego sw z¸oýo-
noæ z fizyki gwiezdnych czeluæci, nie
zaæ z oddzia¸ywaÄ mi«dzyczstecz-
kowych. Hoyle opisa¸ monstrualny
organizm o umyæle kszta¸towanym
przez powtarzalne, krtkie impulsy i fa-
le plazmowe.
Preferowany przez nas model ýycia
nie wymaga aý tak wyrafinowanej wy-
obrani. Zadowolimy si« podatnymi na
modyfikacje w«glowymi strukturami
w rozpuszczalniku HOH. Ziemia Ð ska-
lista, g«sta i cz«æciowo zestalona Ð z ato-
mowego punktu widzenia to g¸wnie tlen
(ærednio dwa atomy na trzy). Podobn
budow« wykazuj niektre skaliste ksi«-
ýyce. Rozsdne wydaje si« zatem poszu-
kiwanie ýycia na niewielkich ãtlenowychÓ
planetach lub ksi«ýycach; niezbyt bliskich,
lecz i niezbyt dalekich od rd¸a energii
Ð stabilnej gwiazdy wodorowej.
Skd si« bior czsteczki? Niektre
wiýemy z powstawaniem gwiazd. Naj-
waýniejsz jest HH, inaczej H
2
, gazowy
wodr. Skojarzeniu w pary podlega
oko¸o 10% galaktycznych zasobw te-
go pierwiastka. Rodzca si« gwiazda
æciga na swoj powierzchni« znajdu-
jce si« w pobliýu ob¸oki gazowe Ð za-
wierajce g¸wnie czsteczkowy wodr.
Wi«ksza cz«æ strumienia gazw zosta-
je w pobliýu biegunw powtrnie wy-
s¸ana w przestrzeÄ. Niewiele wiemy
o tych gorcych, naddwi«kowych stru-
mieniach materii. Podobnie jak p¸omie-
nie na Ziemi mog one syntetyzowa
i emitowa liczne czsteczki. Znamy
wiele przyk¸adw pojawiania si« gazo-
wych dyskw molekularnych wok¸
m¸odych gwiazd. Czy proces ten moýe
si« koÄczy utworzeniem planetarnego
orszaku, siedliska wodnistych organi-
zmw wok¸ ãprawdziwego s¸oÄcaÓ?
W jaki sposb zabra si« do poszuki-
wania pobliskiego pozaziemskiego ýy-
cia? Przebywamy na wilgotnej zamiesz-
kanej planecie; potrafimy odszuka
ýywe istoty nawet w g¸«bokich gor-
cych pok¸adach skalnych. Czy lodowa
skorupa Europy Ð jowiszowego ksi«ýy-
ca ogrzewanego ruchami p¸ywowymi
Ð kryje jakieæ formy ýycia? Obiecujcy-
mi æladami kusz nas prbki meteory-
tw pochodzcych z Marsa, gdzie rzeki
mog¸y stanowi kiedyæ pospolity ele-
ment krajobrazu. Mikrofalowe obser-
wacje dokonywane przez odleg¸e od
Ziemi sondy kosmiczne powinny do-
starczy wi«cej informacji na ten temat.
Na razie jednak, astronomowie zapa-
trzeni w gwiazdy,
cherchez lÕeau
!
T¸umaczy¸
Robert Ko¸os
KOMENTARZ
ýe jako cz¸owiek, ktry dobrze zna¸
Newtona. W 1733 roku wyda¸ opas¸e
dzie¸o na temat koæci
(Osteographia)
z ilu-
stracjami wykonanymi za pomoc
ca-
mera obscura
(obraz przedmiotu rzuto-
wany przez ma¸y otwr na kartk«
papieru mg¸ by dok¸adnie odrysowa-
ny). Kilka lat wczeæniej w Szkocji po-
wsta¸o podobne
opus magnum
, ale bez
obrazkw.
Sedno w tym, ýe szkocki autor by¸
studentem Cheseldena w Londynie i do-
wiedzia¸ si«, iý ksiýka mistrza b«dzie
ilustrowana. Mia¸ na tyle dobrze w g¸o-
wie, ýe nie usi¸owa¸ ubiec kogoæ, kto by¸
ponadto grub ryb i przyjacielem moý-
nych tego æwiata. Przy czym Alex Mon-
ro, rzeczony autor anatom, bynajmniej
nie zasypia¸ gruszek w popiele. Jemu to
w¸aænie w duýym stopniu Edynburg za-
wdzi«cza utworzenie w 1726 roku
pierwszej uczelni medycznej. A takýe
nowy sposb pozyskiwania zw¸ok dla
studentw, ktrzy chcieli mie pewnoæ,
ýe nie marnuj pieni«dzy, ucz«szczajc
na lekcje anatomii. W koÄcu uda¸o mu
si« uspokoi wzburzon opini« publicz-
n, wchodzc w podejrzany uk¸ad
z miejscowymi notablami, dzi«ki cze-
mu zyska¸ sta¸y dost«p do zw¸ok æwie-
ýo straconych przest«pcw.
Inny bystrzak, od ktrego Monro na-
uczy¸ si« swoich sztuczek, to Francis
Hauksbee, cz¸owiek, ktry wynalaz¸ za-
dziwiajc maszyn« elektrostatyczn
1
.
SKOJARZENIA
James Burke
Koæci i kamienie
do British Museum, by popraco-
wa w sali Wielkiej Czytelni,
ogarn¸ mnie smutek na myæl o jej ry-
ch¸ym koÄcu. W 1998 roku bowiem mu-
simy przenieæ si« do nowego lokum,
ktrego wn«trze zapewne mniej b«dzie
zach«ca¸o osiemdziesi«cioletnich emery-
tw (jak jegomoæ siedzcy obok mnie)
do smacznego chrapania, do czego wszy-
scy bywalcy od dawna przywykli. Po-
wstanie tej czytelni zawdzi«czamy pew-
nemu W¸ochowi, Antonio Panizziemu,
kustoszowi ksi«gozbioru British Mu-
seum, ktry wybudowa¸ j w roku 1831.
W owym czasie wszelkie plany by¸y
jeszcze mocno zagmatwane z powodu
rýnych szwindli zwizanych z loteri,
z ktrej dochd mia¸ by przeznaczony
przede wszystkim na pokrycie kosztw
budowy samego muzeum. Jednakýe
trzeba przyzna, ýe bez wzgl«du na to,
ile pieni«dzy pow«drowa¸o do czyjejæ
kieszeni, i tak zosta¸o ich doæ, by cel
zosta¸ osigni«ty Ð muzeum otwar¸o po-
dwoje w roku 1759, g¸wnie dzi«ki nie-
z¸omnemu uporowi sir Hansa Slo-
aneÕa (wynalazcy czekolady do picia).
Sloane, ktry zmar¸ w 1753 roku, zosta-
wi¸ imponujcy zbir ãosobliwoæciÓ, ja-
kich oko ludzkie nigdy dotd nie wi-
dzia¸o. Kolekcj« ow, nie liczc 20 tys.
funtw szterlingw dla spadkobiercw,
przekaza¸ swoim ziomkom pod warun-
kiem, ýe spocznie ona w muzeum. Std
wzi«¸a si« ta loteria i tak powsta¸o British
Museum.
SloaneÕa wspiera¸ w tych zamierze-
niach jego bliski przyjaciel, chirurg, kt-
ry zwa¸ si« William Cheselden. Zdoby¸
on s¸aw« jako ten, ktry usuwa¸ kamie-
nie ý¸ciowe w cigu 54 sekund (cý,
bez znieczulenia musia¸o to bole), oraz
jako nadworny lekarz krlowej, a tak-
84 å
WIAT
N
AUKI
Lipiec 1997
K
iedy w tych dniach wybra¸em si«
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
KOMENTARZ
ZADZIWIENIA
Philip Morrison
HOH i pozaziemskie ýycie
my jako HOH. Sens nie uleg¸
zmianie Ð wzr nadal opisuje cz-
steczk«, w ktrej dwa atomy wodoru
przy¸czone s do jednego tlenu. Cho-
ciaý HOH kojarzy si« z tworem prostym
jak drut, rzeczywista czsteczka jest zgi«-
t, symetryczn zbitk trzech prawie sfe-
rycznych komponentw. Z takich cz-
steczek sk¸ada si« niemal dwie trzecie
cia¸a doros¸ego cz¸owieka. Nie ufajmy
jednak pozorom Ð w teatrze ýycia woda
jest tylko scen, miejscem akcji. Prawdzi-
wi aktorzy to czsteczki w«glowe, znacz-
nie bardziej skomplikowane. Z nich orga-
nizmy konstruuj wi«kszoæ zawi¸ych
molekularnych elektromechanicznych
mikrouk¸adw, znajdujcych si« w kaý-
dej z komrek i pe¸nicych funkcj« za-
padek, klamer, rur czy elektrod.
Destrukcyjne zderzenia z wysoko-
energetycznymi fotonami lub szybko
poruszajcymi si« atomami mog roz-
rywa czsteczki lub pozbawia je
pewnych sk¸adnikw. Zgubna jest
rwnieý nadmiernie wysoka tem-
peratura, zbyt niska natomiast cz-
steczek nie niszczy, spowalnia tyl-
ko lub zatrzymuje ich reakcje.
Hydromaszyneria chemiczna jest
zwizana z wodnym ærodowi-
skiem. Gdy brakuje wody, czsteczki
biologiczne nie funkcjonuj prawid¸o-
wo; jej obecnoæ to oznaka ãgoæcinno-
æciÓ danego ærodowiska.
Wizanie chemiczne wymaga bliskie-
go kontaktu mi«dzy atomami. Wiemy
jednak, ýe samotny atom wodoru w
ciemnych pustkowiach naszej galaktyki
zderza si« z innym atomem nie cz«æciej
niý raz na kilka tysi«cy lat. Nie powin-
niæmy zatem oczekiwa cudw, skoro
nawet tutaj, na Ziemi, ewolucja ýywych
form post«powa¸a bardzo wolno. ûycie
moýe powsta tylko w pewnym okreælo-
nym czasie odpowiadajcym okresowi
trwania gwiazd Ð tylko tam, gdzie cz-
steczki i atomy poszturchuj si«, wza-
jemnie nie niszczc. Taka g«stoæ mate-
rii jest bliska wartoæci obserwowanej dla
ciek¸ej HOH (nieprzypadkowo wybra-
nej przez ludzi jako jednostkowa).
Inny niezb«dny warunek to d¸ugo-
czasowy dop¸yw dajcej si« wykorzy-
sta energii nap«dzajcej przemiany che-
miczne. S¸oÄce dostarcza nam æwiat¸a,
ktre rwnomiernym strumieniem wy-
cieka z termonuklearnego pieca w jego
jdrze. Wodr spala si« na hel, wyzwo-
lon energi« unosz fotony. My jednak
ýyjemy nie tyle bezpoærednio dzi«ki s¸o-
necznemu æwiat¸u, ile dzi«ki poæredni-
czcym substancjom. Z wody oraz ga-
zw atmosferycznych na molekularnych
warsztatach tkackich zielonych roælin
æwiat¸o tka nasze skrobiowe poýywie-
nie i wolny tlen.
Chemia ýycia wykorzysta¸a wodr
rwnieý w pewien mniej typowy spo-
sb. Normalne wizania chemiczne
powstajce dzi«ki przeniesieniu lub
uwsplnieniu elektronw mi«dzy ato-
mami s wystarczajco silne, aby za-
pewni czsteczkom spjnoæ. Procesy
biochemiczne wymagaj jednak rw-
¸adowane atomy ssiednie, jeæli takie
znajd si« w pobliýu.
Wizanie tego typu nazywamy wo-
dorowym, poniewaý istnieje dzi«ki obu
sk¸adnikom atomu wodoru. Jest d¸uý-
sze od typowych wizaÄ elektronowych
i dziesi«ciokrotnie s¸absze. Pospolicie
wyst«puje w najwaýniejszych czstecz-
kach biologicznych, rwnieý w samym
DNA, dajc szans« pewnej modyfikacji
w¸aæciwoæci chemicznych tych moleku¸.
Bardzo moýliwe, ýe jedynym ærodowi-
skiem odpowiednim do utrzymania
i ewolucji ýycia s roztwory bogate
w wodr, w ktrych mog si« ¸atwo
tworzy wizania wodorowe.
ûaden rozpuszczalnik tego typu nie
dorwnuje pod tym wzgl«dem HOH.
Czsteczki alkoholi s na przyk¸ad bar-
dziej skomplikowane. Inni kandydaci,
jak ciek¸y amoniak (NH
3
) lub fluorowo-
dr (HF), wyst«puj w kosmosie nie-
zmiernie rzadko. ûycie jest dla nas tyl-
ko tym, co potrafimy jako ýycie
rozpozna; na razie wydaje si« jed-
nak, ýe wizanie wodorowe stano-
wi jego konieczny warunek. årodo-
wiskiem idealnym pozostaje zatem
HOH. Woda, jak wiemy, ma rw-
nieý inne nietypowe w¸aæciwoæci,
na przyk¸ad zwi«kszanie obj«toæci
przy zamarzaniu, te jednak maj zna-
czenie raczej drugorz«dne. Zwizek
HOH jest wyrýniony g¸wnie przez
sw dost«pnoæ.
ûaden atom w cigle dojrzewajcym
Wszechæwiecie nie dorwnuje rozpo-
wszechnieniem najprostszemu i najlýej-
szemu Ð wodorowi. Drugi w kolejnoæci,
hel, wyst«puje dziesi«ciokrotnie rzadziej
i nie wchodzi ¸atwo w reakcje chemicz-
ne. Te dwa rodzaje atomw, H i He,
w formie gorcego jednorodnego gazu,
stanowi¸y przed narodzinami gwiazd
ca¸e bogactwo kosmosu. Atomy ýadne-
go innego pierwiastka nie wyst«puj
dziæ w wi«kszej liczbie niý jedna tysi«cz-
na liczby atomw wodoru. Niezaleýnie,
czy pospolite, czy rzadkie, wszystkie s
produktami skomplikowanych proce-
sw zachodzcych wewntrz gwiazd,
w wyniku ktrych jedne trafiaj w ko-
ûaden pierwiastek w cigle
ewoluujcym kosmosie nie jest
rozpowszechniony tak jak wodr.
nieý innych wizaÄ Ð delikatnych, kt-
rych kreacj i roz¸czaniem mog¸oby ste-
rowa ærodowisko. Te szczeglne, nie-
zwykle waýne po¸czenia s tworzone
nie za pomoc elektronw, lecz przez
ca¸y atom wodoru.
W izolowanym atomie wodoru poje-
dynczy elektron rozk¸ada si« sferycznie
wok¸ protonu. Wizanie, ktre ¸czy ten
atom z jakimkolwiek innym, ma najcz«-
æciej tzw. kowalencyjny charakter, co
oznacza, ýe elektron jest dzielony pomi«-
dzy dwa atomy. Proton traci wwczas
centraln pozycj« wzgl«dem elektronu,
atom wodoru zaæ przestaje by sfer.
Z jednej jego strony (przeciwnej do wi-
zania kowalencyjnego) pojawia si« do-
datni ¸adunek. S to warunki sprzyjajce
wykszta¸ceniu innego, duýo s¸abszego
wizania chemicznego. Dodatni ¸adunek
b«dzie bowiem przyciga ujemnie na-
å
WIAT
N
AUKI
Lipiec 1997
83
Z
najom formu¸« H
2
O przedstaw-
smos na skutek wybuchw, inne zaæ
wyp¸ywaj na zewntrz spokojnie.
Trzeci pierwiastek pod wzgl«dem
rozpowszechnienia, tlen niezb«dny do
oddychania, to spuæcizna po dawnych
gwiazdach, ktrych gazowe i py¸owe
szcztki utworzy¸y niegdyæ m.in. S¸oÄ-
ce. Nasza gwiazda jest kiepskim chemi-
kiem, nieliczne ma¸e czsteczki poja-
wiaj si« wy¸cznie w jej atmosferze.
Specjalnoæ gwiazd to synteza termoj-
drowa. Gorca plazma s¸onecznego
wn«trza zawiera tylko fragmenty ato-
mw i uwolnione elektrony. Prawie 90%
atomowej materii Galaktyki wyst«puje
w tej w¸aænie formie, wykluczajcej
obecnoæ uk¸adw molekularnych.
Sir Fred Hoyle, na ktrego oryginal-
ne pomys¸y zawsze moýna liczy, w po-
wieæci
The Black Cloud
(Czarna chmura)
przedstawi¸ wizj« ýycia ca¸kowicie
odmiennego Ð czerpicego sw z¸oýo-
noæ z fizyki gwiezdnych czeluæci, nie
zaæ z oddzia¸ywaÄ mi«dzyczstecz-
kowych. Hoyle opisa¸ monstrualny
organizm o umyæle kszta¸towanym
przez powtarzalne, krtkie impulsy i fa-
le plazmowe.
Preferowany przez nas model ýycia
nie wymaga aý tak wyrafinowanej wy-
obrani. Zadowolimy si« podatnymi na
modyfikacje w«glowymi strukturami
w rozpuszczalniku HOH. Ziemia Ð ska-
lista, g«sta i cz«æciowo zestalona Ð z ato-
mowego punktu widzenia to g¸wnie tlen
(ærednio dwa atomy na trzy). Podobn
budow« wykazuj niektre skaliste ksi«-
ýyce. Rozsdne wydaje si« zatem poszu-
kiwanie ýycia na niewielkich ãtlenowychÓ
planetach lub ksi«ýycach; niezbyt bliskich,
lecz i niezbyt dalekich od rd¸a energii
Ð stabilnej gwiazdy wodorowej.
Skd si« bior czsteczki? Niektre
wiýemy z powstawaniem gwiazd. Naj-
waýniejsz jest HH, inaczej H
2
, gazowy
wodr. Skojarzeniu w pary podlega
oko¸o 10% galaktycznych zasobw te-
go pierwiastka. Rodzca si« gwiazda
æciga na swoj powierzchni« znajdu-
jce si« w pobliýu ob¸oki gazowe Ð za-
wierajce g¸wnie czsteczkowy wodr.
Wi«ksza cz«æ strumienia gazw zosta-
je w pobliýu biegunw powtrnie wy-
s¸ana w przestrzeÄ. Niewiele wiemy
o tych gorcych, naddwi«kowych stru-
mieniach materii. Podobnie jak p¸omie-
nie na Ziemi mog one syntetyzowa
i emitowa liczne czsteczki. Znamy
wiele przyk¸adw pojawiania si« gazo-
wych dyskw molekularnych wok¸
m¸odych gwiazd. Czy proces ten moýe
si« koÄczy utworzeniem planetarnego
orszaku, siedliska wodnistych organi-
zmw wok¸ ãprawdziwego s¸oÄcaÓ?
W jaki sposb zabra si« do poszuki-
wania pobliskiego pozaziemskiego ýy-
cia? Przebywamy na wilgotnej zamiesz-
kanej planecie; potrafimy odszuka
ýywe istoty nawet w g¸«bokich gor-
cych pok¸adach skalnych. Czy lodowa
skorupa Europy Ð jowiszowego ksi«ýy-
ca ogrzewanego ruchami p¸ywowymi
Ð kryje jakieæ formy ýycia? Obiecujcy-
mi æladami kusz nas prbki meteory-
tw pochodzcych z Marsa, gdzie rzeki
mog¸y stanowi kiedyæ pospolity ele-
ment krajobrazu. Mikrofalowe obser-
wacje dokonywane przez odleg¸e od
Ziemi sondy kosmiczne powinny do-
starczy wi«cej informacji na ten temat.
Na razie jednak, astronomowie zapa-
trzeni w gwiazdy,
cherchez lÕeau
!
T¸umaczy¸
Robert Ko¸os
KOMENTARZ
ýe jako cz¸owiek, ktry dobrze zna¸
Newtona. W 1733 roku wyda¸ opas¸e
dzie¸o na temat koæci
(Osteographia)
z ilu-
stracjami wykonanymi za pomoc
ca-
mera obscura
(obraz przedmiotu rzuto-
wany przez ma¸y otwr na kartk«
papieru mg¸ by dok¸adnie odrysowa-
ny). Kilka lat wczeæniej w Szkocji po-
wsta¸o podobne
opus magnum
, ale bez
obrazkw.
Sedno w tym, ýe szkocki autor by¸
studentem Cheseldena w Londynie i do-
wiedzia¸ si«, iý ksiýka mistrza b«dzie
ilustrowana. Mia¸ na tyle dobrze w g¸o-
wie, ýe nie usi¸owa¸ ubiec kogoæ, kto by¸
ponadto grub ryb i przyjacielem moý-
nych tego æwiata. Przy czym Alex Mon-
ro, rzeczony autor anatom, bynajmniej
nie zasypia¸ gruszek w popiele. Jemu to
w¸aænie w duýym stopniu Edynburg za-
wdzi«cza utworzenie w 1726 roku
pierwszej uczelni medycznej. A takýe
nowy sposb pozyskiwania zw¸ok dla
studentw, ktrzy chcieli mie pewnoæ,
ýe nie marnuj pieni«dzy, ucz«szczajc
na lekcje anatomii. W koÄcu uda¸o mu
si« uspokoi wzburzon opini« publicz-
n, wchodzc w podejrzany uk¸ad
z miejscowymi notablami, dzi«ki cze-
mu zyska¸ sta¸y dost«p do zw¸ok æwie-
ýo straconych przest«pcw.
Inny bystrzak, od ktrego Monro na-
uczy¸ si« swoich sztuczek, to Francis
Hauksbee, cz¸owiek, ktry wynalaz¸ za-
dziwiajc maszyn« elektrostatyczn
1
.
SKOJARZENIA
James Burke
Koæci i kamienie
do British Museum, by popraco-
wa w sali Wielkiej Czytelni,
ogarn¸ mnie smutek na myæl o jej ry-
ch¸ym koÄcu. W 1998 roku bowiem mu-
simy przenieæ si« do nowego lokum,
ktrego wn«trze zapewne mniej b«dzie
zach«ca¸o osiemdziesi«cioletnich emery-
tw (jak jegomoæ siedzcy obok mnie)
do smacznego chrapania, do czego wszy-
scy bywalcy od dawna przywykli. Po-
wstanie tej czytelni zawdzi«czamy pew-
nemu W¸ochowi, Antonio Panizziemu,
kustoszowi ksi«gozbioru British Mu-
seum, ktry wybudowa¸ j w roku 1831.
W owym czasie wszelkie plany by¸y
jeszcze mocno zagmatwane z powodu
rýnych szwindli zwizanych z loteri,
z ktrej dochd mia¸ by przeznaczony
przede wszystkim na pokrycie kosztw
budowy samego muzeum. Jednakýe
trzeba przyzna, ýe bez wzgl«du na to,
ile pieni«dzy pow«drowa¸o do czyjejæ
kieszeni, i tak zosta¸o ich doæ, by cel
zosta¸ osigni«ty Ð muzeum otwar¸o po-
dwoje w roku 1759, g¸wnie dzi«ki nie-
z¸omnemu uporowi sir Hansa Slo-
aneÕa (wynalazcy czekolady do picia).
Sloane, ktry zmar¸ w 1753 roku, zosta-
wi¸ imponujcy zbir ãosobliwoæciÓ, ja-
kich oko ludzkie nigdy dotd nie wi-
dzia¸o. Kolekcj« ow, nie liczc 20 tys.
funtw szterlingw dla spadkobiercw,
przekaza¸ swoim ziomkom pod warun-
kiem, ýe spocznie ona w muzeum. Std
wzi«¸a si« ta loteria i tak powsta¸o British
Museum.
SloaneÕa wspiera¸ w tych zamierze-
niach jego bliski przyjaciel, chirurg, kt-
ry zwa¸ si« William Cheselden. Zdoby¸
on s¸aw« jako ten, ktry usuwa¸ kamie-
nie ý¸ciowe w cigu 54 sekund (cý,
bez znieczulenia musia¸o to bole), oraz
jako nadworny lekarz krlowej, a tak-
84 å
WIAT
N
AUKI
Lipiec 1997
K
iedy w tych dniach wybra¸em si«
[ Pobierz całość w formacie PDF ]