HP i smoczy medalion

pdf > download > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia

HP i smoczy medalion, FanFiction, HP

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
HP i Smoczy medalion�ROZDZIA� 1�Aequam memento rebus in arduisservare mentem*�������� Nie umiem i nie lubi� zaczyna�, ale no c�, trzeba od czego� zacz��. Przecie� nie ma tylko �rodka i ko�ca. Zawsze jest jaki� pocz�tek. Czy to mi�o�ci, czy nienawi�ci, czy te� opowiadania, albo rodzinnej historii. No c�... To mo�e zaczn�.������� Dawno, dawno temu...STOP! Przecie� to si� dzieje teraz. No to pozw�lcie, �e zaczn� jeszcze raz.������� Za g�rami, za lasami, za siedmioma...NIE! To te� nie to, bo przecie� to si� dzieje obok nas, my w tym uczestniczymy, dodajemy co� od siebie i widzimy to. Cz�sto oczami wyobra�ni, ale widzimy. Heh, bardzo Was przepraszam, za te krytyczne pocz�tki, ale ja naprawd� nie umiem zaczyna�. OK, to spr�buje jeszcze raz.�������� W pewnym miasteczku o nazwie Surrey (tak, chyba mo�na tak zacz��), w kierunku parku szed� ch�opiec, a w�a�ciwie ju� m�odzieniec, w ko�cu mia� ju� szesna�cie lat. Blada cera, do�� wysoki, kruczo-czarne w�osy opadaj�ce od czasu do czasu na oczy, a to wszystko dope�nia�y nieziemsko zielone oczy. Mia� na sobie czarn� koszulk� i tego samego koloru spodnie i jeszcze adidasy. Wydawa� si� nie zwa�a� na deszcz, kt�ry pada�. By�o by to normalne, gdyby nie to, �e �w ch�opak jest uwa�any za miejscowego gangstera. No dobra, ale spytacie, dlaczego? Dlaczego on jest taki wa�ny? Przecie� na tym �wiecie jest du�o m�odych ludzi, kt�rzy s� gangsterami, z�odziejami czy jeszcze co�.������� Owszem. Tyle, �e ten ch�opak zosta� wybrany, aby zniszczy� ca�e z�o na tej ziemi. OK, ale niby, czemu on? Ot�, kiedy by� ma�y zaatakowa� jego rodzin� najgro�niejszy czarnoksi�nik �wiata, zabi� jego rodzic�w, ale jego nie m�g�, bo �miertelne zakl�cie odbi�o si� od rocznego malucha i trafi�o w samego Voldemorta.Ale zaraz, zaraz. Czarnoksi�nik? Zakl�cie? Czy to jaka� sekta pos�uguj�ca si� has�ami? Ot� nie. Harry Potter, bo to tak nazywa si� m�odzieniec, jest czarodziejem. Zosta� naznaczony przez owego Czarnego Pana. Na czole Harry�ego znajdowa� si� znak, kt�ry mroczny czarodziej mu zostawi�. Jest to blizna w kszta�cie b�yskawicy.������� Harry w ko�cu doszed� do parku i usiad� na jedynej niezniszczonej hu�tawce. Zimny wiatr rozwia� jego mokre i wiecznie rozczochrane w�osy. Siedzia� tak, a� w ko�cu s�o�ce zacz�o chowa� si� za horyzontem.������� Potter rozmy�la� o swoim marnym �ywocie. Ci�gle, kiedy tylko zamkn�� oczy, widzia� swojego ojca chrzestnego- Syriusza Blacka, wpadaj�cego za zas�on� w Sali �mierci w Ministerstwie Magii. Nie m�g� pogodzi� si� z jego �mierci�, a na dodatek sam si� o to obwinia�. Przecie� gdyby nie uwierzy� Tomowi to nic takiego by si� nie sta�o! Nie p�aka� jednak, nie mia� ju� na to si�y. Nie jad� nic i nie sypia� od kilku dni. W�a�ciwie, od kiedy tylko wr�ci� na Privet Drive. Wmusza� tylko w siebie jakie� napoje i najwy�ej suche kromki chleba. Nic innego po prostu nie potrafi� prze�kn��.������� A teraz siedzia� na jakiej� hu�tawce i rozmy�la�. Kiedy zrobi�o si� ciemno i poprzez chmury wida� by�o nik�e gwiazdy, pojawiaj�ce si� na jasno granatowym niebie, zawr�ci� do domu. Szed� tak i w pewnym momencie za�mia� si� ponuro, bo zda� sobie spraw� z tego, �e teraz Zakon Feniksa nie mo�e go szpiegowa�. Dlaczego? Bo peleryny niewidki i zakl�cie kameleona nie dzia�aj� w takiej pogodzie.������� W ko�cu dotar� do domu. Nie zwracaj�c uwagi na jego wujostwo wspi�� si� powoli po schodach do swojego pokoju. Wiedzia�, �e dzisiaj r�wnie� nie da rady zasn��, ale m�g� przecie� spr�bowa�. Nie mo�e przecie� nie spa� maj�c nadziej�, �e nikt tego nie zauwa�y. A pupile Dropsa na pewno to zauwa��.������� W�a�nie, Albus Dumbledore, obecny dyrektor Hogwartu. Harry czu� do niego teraz tylko z�o�� i rozczarowanie. Nie m�g� pogodzi� si� z tym, �e ten stary piernik nie powiedzia� mu o przepowiedni. Je�li si� g��biej zastanowi� to Dyrcio ok�amywa� go przez ca�e �ycie. W sumie Harry ju� nie wiedzia� jak ma si� odnosi� do trzmiela, ale wiedzia� na pewno, �e ju� mu nie zaufa, NIGDY!������� Westchn�� i otworzy� drzwi swojego pokoju. W nast�pnej chwili zobaczy� dwie zakapturzone postacie.- Witaj Potter - powiedzia�a jedna posta�, a� nazbyt znajomym g�osem, ale Harry nie mia� czasu zastanawia� si� nad nim, bo zaraz po tych s�owach zobaczy� czerwony b�ysk, a potem ciemno��.�...............�������� Obudzi� si�. Le�a� na czym� twardym, ale na pewno nie by�a to pod�oga czy ziemia. Otworzy� powoli oczy i odetchn�� w duchu, kiedy zda� sobie spraw� z tego, �e w pomieszczeniu panuje przyjemny mrok. Podni�s� si� i zauwa�y�, �e le�y na jakim� "��ku", ale bardziej przypomina�o to ��ko, kt�re s� w wi�zieniach. Rozejrza� si�. Go�e �ciany, ma�e okno z kratami, zwyk�e drzwi, na ziemi panele (co nieco go zdziwi�o), a przy ��ku sta�a szafka, a na niej... Jego kufer! Tyle, �e zmniejszony do rozmiar�w pude�ka od zapa�ek.������� Nagle drzwi skrzypn�y i pojawi� si� kto�, kogo Harry na sto procent nie chcia� widzie�. Lord Voldemort wszed� do "pokoju" i spojrza� na niego z drwi�cym u�mieszkiem. Harry poczu� jak mu serce wali, ogarn�a go ma�a panika.- Witaj Harry - powiedzia� Tom obserwuj�c go, jakby chcia� czego� si� dowiedzie� z twarzy m�odzie�ca. Ten za� tylko spojrza� nienawistnie na swojego odwiecznego wroga.- Czego ode mnie chcesz? Nie wiesz, �e zakon zacznie mnie szuka�? - zapyta� ch�odnym g�osem, nie spuszczaj�c wzroku z tych okrutnych, czerwonych oczu. Nie m�g� za bardzo my�le�, bo blizna pulsowa�a t�pym b�lem. Riddle zamkn�� drzwi i za�mia� si�. Harry poczu� zimny pot mi�dzy �opatkami.- Ale� Harry, zostawi�em list do Dumbledore�a w twoim imieniu. Napisa�em, �e uciekasz i �eby Ci� nie szukali, a co do twojego pierwszego pytania to wiesz, czego chce, Ciebie - g�os Lorda przepe�niony by� jadem tak doskonale wyczuwalnym, �e Harry nie m�g� si� nie wzdrygn��. Podni�s� si� do pozycji siedz�cej. Czu� si� oci�ale i nie wiedzia�, dlaczego.- Nigdy nie b�d� tw�j, Tom - wysycza� do przygl�daj�cej mu si� postaci. Voldemort za�mia� si� szyderczo i po kr�tkim "i tak b�dziesz m�j" wyszed�. Harry wsta�, ale prawie natychmiast usiad�. "Dlaczego jestem taki s�aby" pomy�la� i podj�� ponownie pr�b� wstania. Uda�o mu si�, cho� przez chwile chwia� si� niebezpiecznie. Podszed� chwiejnie do okna.������� Patrzy� prosto na jaki� las. Bardzo przypomina� Zakazany, ale jako� nie by� taki sam. Nie wiedzia�, czemu tak si� czuje. Za drzewami, daleko, daleko, wida� by�o g�ry. Wysokie i pot�ne, zas�aniaj�ce niebo. Harry�emu zdawa�o si�, �e s� naprawd� wysokie. "Ale gdzie ja jestem?" pomy�la� z rozpacz�. By� u Toma, tak to wiedzia�, ale zakon my�li, �e uciek�, no nie tak �le, mog�o by� gorzej. Doskonale wiedzia�, �e Drops zarz�dzi poszukiwania, ale na pewno go nie znajd�.������� Wr�ci� chwiejnym krokiem do ��ka i usiad� na nim ci�ko. Spojrza� w bok na sw�j malutki kuferek. "Tom wiedzia�, co robi" pomy�la� gorzko. Harry nie mo�e teraz nic wyci�gn�� z kufra, bo niby jak? Na pewno te� Gad zamkn�� go zakl�ciami. Westchn��. Nie podoba�a mu si� ta ca�a sytuacja, ale nie zamierza� do��cza� do tego wstr�tnego Gada! Nigdy w �yciu!�...............�Tymczasem w Surrey na warcie by�a Nimfadora Tonks i Severus Snape. Temu drugiemu nie podoba�o si� to wcale. Bo niby, czemu on mia� pilnowa� tego g�wniarza? Obydwoje szli cicho, cho� oczywi�cie nie zabrak�o potkni�� si� przez Tonks i widowiskowych l�dowa� na ziemi. Mieli pilnowa� Harry�ego, ale ch�opak ju� od d�u�szego czasu nie wychodzi� z domu.������� Wiedzieli, �e ju� wr�ci� do domu, ale nie pali�o si� u niego �wiat�o. To zaniepokoi�o Nimfadore na tyle, �e postanowi�a sprawdzi�, co si� dzieje. Snape nie rozumia� tego, bo przecie� dzieciak m�g� po prostu i�� spa�. Jednak ca�y czas czu� jaki� t�umiony niepok�j, nie wiedzia� tylko, dlaczego.������� Zrezygnowany poszed� za swoj� towarzyszk�. Szli w milczeniu, a� dostali si� do tylnich drzwi. Tonks otworzy�a je cicho i kiedy szli do pokoju Harry�ego ani razu si� nie potkn�a, co by�o nie lada wyczynem z jej strony. Chwyci�a za klamk�, popchn�a i... Nic! Powt�rzy�a czynno��, ale drzwi do pokoju ani rusz.������� Snape westchn�� i wyci�gn�� r�d�k�. Jednym zakl�ciem otworzy� pok�j, a to, co tam zobaczy� zmrozi�o go, ale tylko na u�amek sekundy. Pok�j by�... Pusty! �adnej pozostawionej rzeczy, nic, tylko na biurku le�a�a jaka� kartka. Tonks z� ustami zas�oni�tymi d�o�mi, podesz�a i tylko spojrza�a na ni�.�������� Uciek�em. Nie szukajcie mnie.��������������� H.P.�������� Pisn�a i usiad�a na ��ku. Dygota�a. Nie mog�a zrozumie�, dlaczego Harry to zrobi�. Cho� mo�na by�o domy�li� si�, �e to przez �mier� Syriusza. Spojrza�a na Severusa, kt�ry rozgl�da� si� po pokoju z drwi�cym u�mieszkiem.- �adnych �lad�w, nic nie ma - powiedzia� cicho, jakby do siebie. Ich wzrok skrzy�owa� si� i ju� wiedzieli, co robi�. Oboje deportowali si� i wyl�dowali prosto w kuchni na Grimmauld Place 12. Snape podszed� do kominka, aby powiadomi� Albusa, a Tonks usiad�a na krze�le.������� Po jakim� czasie do Kwatery przybyli wszyscy cz�onkowie Zakonu. Kiedy tylko dowiedzieli si� co si� sta�o, wpadli w panik�. D�ugo trwa�o uspokojenie pani Weasley, a jeszcze d�u�ej Lupina, kt�ry dozna� szoku.- Moi drodzy uspok�jcie si�, znajdziemy go. Zaczynamy szuka� od razu! - przekrzykn�� wreszcie ten ca�y ha�as i zgie�k Dumbledore. Zgodzili si� z nim i po ustaleniu patroli i miejsc, wszyscy si� deportowali.������� Albus uda� si� do swojego gabinetu w Hogwarcie. Usiad� na fotelu i zakry� twarz r�kami. Dlaczego? Pyta� sam siebie. Czy�by� ju� mi nie ufa�? Nie dosta� jednak odpowiedzi, tylko jego feniks zanuci� cicho na pocieszenie.�...............�������� Nast�pnego dnia do Harry�ego zawita� Tom. Nie by� zbyt uszcz�liwiony tym, �e Potter odm�wi� mu wst�pienia w jego (Voldemorta) szeregi. Nim Harry cokolwiek zd��y� zrobi� dosta� Cruciatusem. Pad� na ziemie i zwija� si� z b�lu. Nie krzycza�, jednak najwy�ej sycza�. W ko�cu Lord cofn�� zakl�cie i zapyta� jeszcze raz.- Nie, nigdy do Ciebie nie do��cz� - odpowiedzia� Harry i dosta� n... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  •